Elementarz eksperta Autotesto cz. 1

 

Czterysta tysięcy kilometrów. Tyle wynosił by stan licznika samochodu, gdyby podliczyć łączną odległość, jaką przebyli nasi eksperci podczas przedzakupowego sprawdzania na waszą prośbę używanych samochodów. By lepiej zobrazować, jak ogromny jest to dystans można by porównać go do podróży wzdłuż równika, która zakończyła by się dopiero po dziesiątym okrążeniu. Nie było łatwo, stale musieliśmy zachowywać czujność, aby nasze raporty były dokładne i rzetelne, ale przede wszystkim wzięliśmy na siebie dużą odpowiedzialność (czasem również i ryzyko). Jesteśmy z wami już od 3 lat i nie zamierzamy zwalniać obrotów. Choć nie narzekamy na brak wrażeń dążymy do tego by odczarować polski rynek samochodów z drugiej ręki, który boryka się z falą nieuczciwości, niedopowiedzeń, a czasem nawet niebezpiecznych kłamstw. Dziś świętujemy urodziny, dlatego nie tylko chcieli byśmy podsumować dotychczasowe sukcesy, ale i podzielić się z wami oraz przybliżyć wam naszą pracę w postaci elementarza rzeczoznawcy Autotesto – traktowanego z lekkim przymrużeniem oka lecz wciąż wartościowego i mogącego pochwalić się dobrym poziomem merytorycznym.

A jak amortyzator

Amortyzatory są jednym z kluczowych elementów zawieszenia, zwłaszcza na wyboistych drogach, których w Polsce nie brakuje. Sprawdzenie ich stanu jest więc newralgicznym punktem naszej pracy. Wszelkie stuki oznaczają zbytnie ich zużycie. Jeśli stwierdzicie, że nadają się do wymiany warto przed podjęciem ostatecznej decyzji sprawdzić ich cenę – to świetny argument do negocjacji kosztu zakupu pojazdu. Standardowo wymienia się je po ok 60-80 tys. przejechanych kilometrów. Sprawne amortyzatory to również gwarancja bezpieczeństwa podróży, a tylko 22,2% aut, które trafiły pod czujne oko naszych ekspertów w 2016 roku miało przebieg niższy niż 50 000 km.

B jak bezwypadkowe

Nauczyliśmy się traktować zapewnienia Sprzedających o bezwypadkowej przeszłości samochodów z dużym przymrużeniem oka. Pojęcie to jest tak nieostre, że niejednokrotnie w przypadku handlarzy dotyczy sytuacji, gdy po danym egzemplarzu przejechał czołg lub zaliczyło „dzwon” po którym nie było prawie co zbierać. Jeśli nikt nie zginął to dla komisanta nie było wypadku… Najlepiej oddaje to nasza wewnętrzna statystyka, która jasno pokazuje, że aż 41,1% aut w roku ubiegłym nie posiadało stanu faktycznego zgodnego z tym zaprezentowanym w ogłoszeniu sprzedaży. „W ogłoszeniu bezwypadkowe w 100% – to ciekawe skąd tyle blachowkrętów i kleju, a przednia belka w innym kolorze.” (cytat z jednego z naszych raportów)


C jak cofanie licznika

Oto najbardziej niechlubna statystyka w naszym zestawieniu, gdyż dobitnie pokazuje na jaką skalę funkcjonuje nieuczciwość na rynku pojazdów używanych w Polsce. Liczby co prawda spadają i w porównaniu do 70% ekspertyz, które wykonaliśmy w 2014 i które wskazały ewidentne cofnięcie przebiegu, ubiegły rok prezentował się lepiej (63,8% takich przypadków). Najgorsze jest jednak to, że taka praktyka wciąż nie podlega karze i nie uznaje się jej za przestępstwo. Wspólnie z fundacją Autotesto staramy się by odpowiedzialność za takie odmładzanie samochodów używanych została jednak wymierzona. „Sprzedający podarł przy ekspercie dokument potwierdzający  cofnięcie przebiegu.” (cytat z raportu)

D jak diagnostyka komputerowa

Nowe modele aut posiadają możliwość podpięcia ich komputera pokładowego pod komputer diagnostyczny i tym samym sprawdzenie błędów i ocenę stanu technicznego. Jest to proces szybki i jak się wydaje trudny do oszukania. Metody na obejście błędów, jakie spotkaliśmy na swojej drodze sugerują jednak, że także i tu trzeba się mieć na baczności, bo jak inaczej wyjaśnić to, że poduszki powietrzne czy ABS zostały podłączone pod… kontrolkę ciśnienia oleju w silniku? Diagnostyka komputerowa ma obecnie także sposoby na wykrycie takich chałupniczych metod, z czego bardzo się cieszymy i polecamy skorzystać każdemu, kto na samochód ma zamiar przeznaczyć kilkadziesiąt tysięcy złotych.

E jak emocje

Emocje to zły doradca podczas zakupu używanego samochodu, więc lepiej trzymać je na wodzy, a oględziny zostawić naszym ekspertom lub podejść do nich samodzielnie, ale na chłodno. Podekscytowanie to bowiem brak obiektywizmu, a wówczas nietrudno o zakup, który szybko okaże się mało satysfakcjonujący. Czerwona lampka powinna się nam zapalić w głowie zwłaszcza przy określeniach typu „superokazja”. Dobrym przykładem jest jeden z naszych klientów, któremu znaleźliśmy wymarzony samochód, i który nie żałuje wydanych na nasze raporty pieniędzy, choć nim nastąpił szczęśliwy finał otrzymał od naszych rzeczoznawców aż 27 takich podsumowań z ekspertyzy!

F jak fachowiec

Wspomaganie się opinią „fachowca”, który na podwórku uchodzi za specjalistę lub jest naszym szwagrem, czy też kolegą sąsiada, z którym jeździmy na ryby… może być ryzykowne. Takie osoby mają zazwyczaj bardzo ogólną wiedzę na temat samochodów i im większy budżet planowanego przez nas zakupu tym mniej nadają się do roli „wyroczni”. Tu potrzeba prawdziwego eksperta i rzeczoznawcy, który na chłodno i skrupulatnie sprawdzi każdy detal i zda relację w postaci raportu wraz z kompletem dokumentacji fotograficznej. „Samochód składany z dwóch, cofnięty licznik.” (cytat z raportu Autotesto)

G jak garażowane

Napisać w ogłoszeniu, że auto jest garażowane, jest bardzo łatwo. Dlaczego? Gdyż tak naprawdę słowo to występuje w ramach ozdobnika, którego i tak do końca nie uda się nam sprawdzić na 100%. To jedno z tych magicznych stwierdzeń, które mają za zadanie szybciej przekonać Kupującego, by podpisał umowę ze względu na to, iż jest to zadbany egzemplarz. Inne to np. poprzedni właściciel to kobieta lub osoba starsza, drugi samochód w rodzinie, nigdy nie było w nim palone. Ot takie zabawne i nic niewnoszące frazesy!

H jak handlarz

Nasze doświadczenia w kontakcie z handlarzami jasno pokazują, że… nie można tu uogólniać i wszystkich komisantów wrzucać do jednego wora dla krętaczy, którym zależy by nieuczciwością przekonać nas do zakupu egzemplarza, jaki mógłby zostać niemal bez mrugnięcia okiem wysłany na złom. Dlatego musimy to napisać jasno i wyraźnie – są tacy handlarze, którzy posiadają używane samochody, których stan jest zgodny z zadeklarowanym w ogłoszeniu. Lubimy z nimi współpracować, ale wiemy też, że nie łatwo ich znaleźć, dlatego polecamy skorzystanie z naszych ekspertyz przedzakupowych.

I jak igła

Dla niezaznajomionych w nomenklaturze handlarzy motoryzacyjnych spieszymy z wyjaśnieniem, że „igła” to nic innego, jak idealny stan pojazdu. Mówi się „jak spod igły” czyli prosto od specjalisty, który tworząc daną rzecz, posiadał wiedzę i doświadczenie w podobnej pracy. Szkoda tylko, że na polskim rynku samochodów używanych takie igły kryją się często w stogach siana i każda wzmianka o nich powinna wzbudzić naszą czujność. „Jak dla mnie samochód ten nadaje się tylko do parku sztywnych.” (kolejny cytat z raportu naszych ekspertów)

J jak jazda próbna

Kupowanie auta bez wykonania jazdy próbnej nie może się udać! To jak… kupowanie kota w worku – zawsze może okazać się fretką. Ważne by nie zapomnieć, że jazda próbna powinna być przeprowadzona przez Kupującego, a nie sprzedającego, który to doskonale wie, jak ukryć mankamenty i odwrócić uwagę od niepokojących dźwięków zawieszenia lub silnika. Żadnych rozmów, jazdy z klimatyzacją, nawiewem, czy też przy włączonym radio – takie rzeczy można sprawdzić później. W momencie jazdy interesuje nas czy dobrze i precyzyjnie kieruje się samochodem, czy nic nie stuka i nie puka oraz jakie ewentualne informacje wyświetlają się na desce rozdzielczej.

K jak klimatyzacja

Wpisanie do ogłoszenia przez sprzedającego takich słów, jak „klimatyzacja do nabicia” zawsze budzi naszą niechęć. Skoro trzeba ją nabić to znaczy że nie działa. Nie da się tego sprawdzić, bo nie nabita. Czy ktoś tu próbuje nas nabić w butelkę? Z naszymi ekspertami motoryzacyjnymi jednak nie jest tak łatwo, o czym przekonał się już niejeden nieuczciwy sprzedający oraz każdy usatysfakcjonowany klient, który nie zainwestował swoich oszczędności w złom na kółkach. Na koniec warto dodać, że niedziałającą klimatyzację powinno się zawsze traktować jako usterkę, może to być więc ważny argument, jeśli zamierzacie przystąpić do negocjacji ceny zakupu takiego auta.

L jak lakier

Błyszczący lakier to nie wszystko – zwłaszcza, jeśli jest to druga warstwa lub sposób sprzedającego na ukrycie grubej warstwy szpachli i tym samym przeszłości powypadkowej. Czasem można dostrzec próbę zatajenia po różnych odcieniach lakieru na sąsiednich elementach karoserii. Powodem lakierowania mogły być też… ogniska korozji. My używamy miernika grubości lakieru by mieć pewność, że w raporcie znajdzie się właściwa informacja o stanie nadwozia. „Duża ilość (grubość) szpachli, co miernik sygnalizował komunikatem RZEŹBA”. (cytat z raportu)

redakcja