System start-stop engine – pomocny?

 

Współczesne projekty samochodów to nie tylko cieszące oko kształty i funkcjonalne wyposażenie połączone z innowacyjnymi rozwiązaniami mechanicznymi zapewniającymi odpowiedni komfort i bezpieczeństwo jazdy. Dużą wagę przykłada się tu również do wyścigu ekologicznego, zarówno stosując coraz to bardziej skuteczne filtry mające sprostać europejskim normom natężenia spalin, jak i ograniczając samą ilość zużywanego paliwa. Robi się to między innymi poprzez redukcje oporu powietrza karoserii (aerodynamiczne kształty nadwozia), jak i inteligentne systemy elektroniczne sterujące tym parametrem w nowych samochodach. Jednym z nich jest „start-stop engine system”, ale czy faktycznie jest on tak efektywny, jak zapewniają producenci samochodów w swoich materiałach promocyjnych? Sprawdźmy to!

Kilka lat na rynku motoryzacyjnym

Od wprowadzenia na rynek systemu start-stop engine minęło już kilka lat. Stał się on wręcz standardem i niemal każdy nowy egzemplarz, niezależnie jaką klasę aut reprezentuje, ma go w podstawowym pakiecie. Prognozy na najbliższe lata, jakie specjaliści snują w przypadku tego układu, są także bardzo optymistyczne, jak jego teoretyczny wpływ na wysokość spalania, gdyż mówią, że już relatywnie niedługo ma dojść do sytuacji, gdy 70% pojazdów poruszających się po naszych drogach będzie w niego wyposażone. Takie przewidywania mogą znaczyć zatem, że system ten naprawdę sprawdza się w akcji, co w zetknięciu z problemem zanieczyszczenia powietrza i globalnego ocieplenia może dać nam czas na opracowanie bardziej skutecznej metody redukcji spalin.

Jak działa system start-stop?

Podstawą działania systemu start-stop engine jest moment, kiedy samochód się zatrzymuje, a silnik pracuje na biegu jałowym lub w oczekiwaniu na dalszą możliwość napędzania samochodu. W głowach producentów pojawiła się więc koncepcja, że redukcję spalania można by zacząć od zniwelowania go podczas postojów, a więc przerywając na tę chwilę pracę silnika. Dzieje się to na dwa sposoby:
– w autach ze skrzynią manualną, gdy tylko puścimy sprzęgło i wrzucimy „na luz”,
– w pojazdach z automatyczną przekładnią, gdy dojdzie do zatrzymania, wciśnięcia hamulca i przytrzymania go.
Jednak gdy tylko znowu wciśniemy sprzęgło lub zdejmiemy nogę z hamulca nasze auto ponownie obudzi się do życia.

Warunki do działania systemu start-stop engine

Układ nieuruchomiania silnika podczas postoju na światłach i w tym podobnych sytuacjach nie stosuje się (lub dochodzi do tego bardzo sporadycznie) w dużych pojazdach, jak np. ciągniki, czy autobusy. Wszystko sterowane jest tu elektronicznie, a by zagwarantować użytkownikowi jak najlepszy poziom efektywności system ten różnicuje swoją pracę samodzielnie w odniesieniu do takich zmiennych, jak:
– warunki atmosferyczne,
– poziom naładowania akumulatora,
– aktualne obciążenie elektroniki w danym samochodzie.
Kierowca nie ma wpływu na to, kiedy będzie on działał, a kiedy nie. Jedyną możliwością, jaką oddaje się osobie prowadzącej auto jest jazda z tym systemem lub całkowita dezaktywacja go.


Kilka słów o efektywności

To, co nas jednak dziś najbardziej interesuje to efektywność systemu start-stop engine, gdyż to od niej zależy, czy pomysł ten ocenimy jako przydatny, czy raczej włożymy jego obietnice pomiędzy bajki i dodatki wykreowane na fali reklamowej spirali innowacji wyglądającej ładnie jedynie w teorii. Co zatem możemy powiedzieć o efektywności owego układu? Jak twierdzą eksperci motoryzacyjni jego działanie wiąże się między innymi z:
– niewielkim oszczędnościami paliwa (od 0,5 do 1,5 litra na 100 km),
– zastosowaniem przez producentów innych części mechanicznych (mocniejszy akumulator czy też rozrusznik, który jest w stanie wytrzymać większa liczbę cykli odpalania silnika),
– możliwością spowolnionego ruszania z miejsca w trakcie ponownego uruchamiania jednostki napędowej,
– przyspieszonym zużyciem rozrusznika,
– szybszym rozładowaniem akumulatora, który poprzez ciągła jazdę w trybie miejskim będzie notorycznie niedoładowany, a więc również obniży się jego trwałość.

 

redakcja