Uważaj na auta z drugiej ręki – nie kupuj kota w worku

 

Kupując używany samochód bardzo często zapominamy o sprawdzeniu wydawać by się mogło najbardziej newralgicznych punktów, które natomiast mogą później narazić nas na dodatkowe koszty naprawy oraz nieprzewidziane problemy na drodze. Wystarczy jednak spojrzeń na wtórny rynek aut z perspektywy 3 fundamentalnych zasad motoryzacji, aby podjęta decyzja nie stała się przykrym wspomnieniem na kolejne lata – zwłaszcza jeśli wydaliśmy na pojazd niemal całe oszczędności.

Kupujemy, gdyż się opłaca

Używane auta na rynku wtórnym to bardzo często bardzo opłacalna ścieżka nabycia pojazdu, gdyż jest ona o wiele bardziej ekonomiczna, niż udanie się po nowy egzemplarz do salonu. Z drugiej strony nie brakuje tu ofert nieuczciwych, a same egzemplarze mają często niezbyt jasną przeszłość. Jednak nawet pomimo niepewnej historii samochodu decydujemy się na wydanie na niego oszczędności – zwłaszcza jeśli to okazja, a my od dawna marzyliśmy o konkretnym pojeździe. Rozczarowanie jest tu wpisane w ryzyko, jednak czasem potrafi całkowicie przysłonić radość z dokonanej transakcji. Uniknięcie takiej sytuacji wymaga od kupującego przestrzegania 3 reguł, z którymi na pewno zgodzi się każdy ekspert motoryzacyjny.

Po pierwsze: stan lakieru

„Karoseria prawdę ci powie” – napis ten powinien wyświetlać się nam automatycznie za każdym razem, gdy przystępujemy do oględzin używanego samochodu. Wiedza ta jest jednak na tyle popularna, że wielu sprzedających nauczyło się już fabrykować idealny stan powłoki lakierniczej i maskować jej niedoskonałości – jeśli nie mechanicznie to np. ustawiając pojazd w gorzej doświetlonym miejscu. Tymczasem wszelkie ślady to dowód, iż w przeszłości miała miejsce stłuczka lub wypadek z udziałem oferowanego egzemplarza. Jeśli to drobne wgniecenie lakieru to nie ma się czym martwić, ale jeśli jednak kryje się za tym wypadek? W takiej sytuacji mogły powstać wady konstrukcyjne lub mechaniczne, które nieprofesjonalnie naprawione mogą zagrozić naszemu bezpieczeństwu na drodze (oraz budżetowi podczas wizyty u mechanika).

Po drugie: podwozie i nadwozie

Układ jezdny, wydechowy i hamulcowy – wszystko to można z dużym obiektywizmem ocenić podczas oględzin podwozia. Każda znaleziona nieścisłość z treścią ogłoszenia lub słowami sprzedawcy może w tym wypadku znacznie obniżyć wartość pojazdu. Nieuczciwi właściciele próbują takie wady tuszować, a sprowadza się to głównie do ukrywania wżerów i korozji metalu. Niektórzy robią to tak przekonująco, iż gołym okiem nie da się dostrzec zamaskowanego ubytku. Najbardziej podatny na rdzę jest w tym przypadku układ wydechowy, dlatego to od niego należało by rozpocząć oględziny podwozia. Gdy już to zrobimy możemy poszukać podobnych śladów na progach, nadkolach, drzwiach i łączeniach elementów karoserii.

Po trzecie: Test opon i hamulców

Najłatwiej jest ocenić ogumienie. Wszelkie pęknięcia, odkształcenia, nacięcia powinny obudzić w nas podejrzenia co do eksploatacji pojazdu oraz tego jak wiele wad może on jeszcze posiadać skoro właściciel nie dbał o ten element, który jako jedyny styka się przecież z drogą podczas jazdy. Zużycie bieżnika też jest istotne. Stare opony można wymienić, ale jeśli są one starte nierównomiernie to winę może ponosić zarówno złe ich wyważenie jak i wady w konstrukcji zawieszenia. Drugim elementem są hamulce, których zły stan faktyczny ukrywa statystycznie niemal co 5 sprzedawca. Od jakości i precyzji hamowania zależy przecież nasze bezpieczeństwo dlatego nie należy bagatelizować sprawności tego układu – najłatwiej sprawdzić jego działanie podczas jazdy próbnej. Wszelkie piski, skrzypienie i pulsowanie pedału odkryją przed nami całą prawdę o „sprawności” deklarowanej przez sprzedającego.

 

 

redakcja