Cztery grzechy główne sprzedawców samochodów używanych w naszym kraju

Home » Fakty, mity, stereotypy » Cztery grzechy główne sprzedawców samochodów używanych w naszym kraju
Czas czytania artykułu: 3 minut

 

Zbyt często liczy się dla niektórych kierowców zysk, a zbyt rzadko myślą oni o niebezpieczeństwie, jakie stwarzają swoją nieuczciwością. Rzeczywisty obraz wielu egzemplarzy samochodów używanych wydaje się nie istnieć. Często jest tak dlatego, że mógłby odstraszyć potencjalnego kupującego, więc lepiej podkolorować go, prowizorycznie naprawić i twierdzić, że wszystko jest w porządku. Są jednak i tacy Sprzedający, którzy w swoich działaniach i chęci uniknięcia odpowiedzialności idą o wiele dalej, a mianowicie podejmują się określonych działań mających na celu zminimalizowanie możliwości Kupującego do jakichkolwiek roszczeń pozakupowych. Najbardziej biegli w tego typu sztuczkach są handlarze motoryzacyjni, którzy zawodowo zajmują się sprzedażą pojazdów z drugiej ręki. Kolejne akapity wyjaśnią wam na co warto zwrócić uwagę i przed czym strzec się, jeśli na miejsce zakupu wybierzecie autokomis.

Umowa z fałszywym stanem technicznym

Zacznijmy może od tego, że niejednokrotnie zdarza się, iż handlarze starają się tworzyć „wiarygodne” umowy, więc informują klienta, że skoro kupuje po tak okazyjnej cenie, to warto dopilnować, żeby nie można było stwierdzić, iż jest ona „zaniżona”. Co się w takiej sytuacji robi? Klient wie, że kupuje jakoby sprawne technicznie auto, ale podpisuje umowę, gdzie zawarte są takie sformułowania, jak:
– samochód powypadkowy,
– pojazd do poprawek lakierniczych,
– uszkodzony silnik,
– wymagany remont zawieszenia.
Chodzi o to by Urząd Skarbowy miał dowód na to, że wartość samochodu faktycznie jest niższa, a że takiemu procederowi towarzyszy zwykle również zaniżanie ceny na umowie, to oczywiście pierwszy krok do tego, by Kupujący nie mógł w razie czego odzyskać pieniędzy, gdyż przecież „znał stan techniczny pojazdu”, gdyż zwykle fikcyjne wady okazują się być… prawdziwe.

Zaniżona cena na umowie

Jedynie kupując używany samochód za mniej niż 1000 zł nie musimy płacić podatku dla Urzędu Skarbowego. W przeciwnym razie jest to 2% od widniejącej na umowie ceny pojazdu. Przy kilku tysiącach złoty nie jest to więc dużo, jednak jeśli ktoś kupuje bogato wyposażoną wersję, z małym przebiegiem i zaledwie kilkuletnią historią cena może sięgać nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Jak nie trudno obliczyć wydanie 50 000 zł to podatek rzędu 1000 zł. Sprzedawcy używają więc tego argumentu by przekonać klienta, że nie warto umieszczać na umowie pełnej ceny, bo po co tyle płacić. Konsekwencje? Chcąc potem odzyskać pieniądze trudno jest udowodnić, że w rzeczywistości zapłaciliśmy o wiele więcej niż widnieje na dokumentach, które posiadamy. Do tego dochodzi oczywiście odpowiedzialność obu stron z tytułu nierzetelności i próby oszustwa karnoskarbowego. Więcej informacji na ten temat znajdziecie w naszym poradniku Prawne ABC przed kupnem pojazdu.

Sprzedawca jako pośrednik

Warto zdać sobie sprawę, że auto-komisy bardzo rzadko sprzedają używane samochody, które należą bezpośrednio do nich. Robią to na rachunek swoich klientów, ale we własnym imieniu, co oznacza, że odpowiedzialność za stan techniczny pojazdów również leży po ich stronie. Właścicielem może być osoba fizyczna, ale to handlarz jest stroną umowy i to on powinien wziąć na siebie roszczenia. W czym więc problem? Nieuczciwi sprzedający chwytają się wielu trików by ominąć odpowiedzialność za to, co sprzedają. Robią to np. na Niemca lub na „kogoś znajomego” (tzw. aukcja grzecznościowa), więc na umowie widnieją dane właściciela pojazdu, a nie komisu (często bez jakiegokolwiek porozumienia z właścicielem). Zdarza się również, że:
– umowa, którą daje się Kupującemu do podpisania, jest już po części wypełniona lub podpisana in blanco przez poprzedniego właściciela (również grzecznościowo),
– komis ma zarejestrowaną działalność gospodarczą jako pośrednik i pełnomocnik właścicieli pojazdów (tutaj również umowa nie jest zawierana z pośrednikiem, tylko z właścicielem samochodu, którego nigdy nie zobaczymy na własne oczy).

 

Niekorzystne wzory umów

Ostatnim z grzechów sprzedających jest wykorzystanie niewiedzy kupującego i zdawać by się mogło drobnych kruczków prawa, dotyczących definicji pojęć. Wszystko po to, by zagwarantować sobie bezpieczeństwo jeśli nabywca używanego pojazdu zgłosi w przyszłości roszczenia co do uczciwości zakupu. Jak to się odbywa? Pozornie możemy nie dostrzegać w umowie żadnych niekorzystnych zapisów. Nie znaczy to jednak, że one nie istnieją – więcej na ten temat opisaliśmy przy okazji wydania poradnika Prawne ABC przed kupnem pojazdu oraz w kolejnym artykule do którego już teraz was zapraszamy. Znajdziecie tam również bezpieczne wzory umów, którymi posługiwanie się podczas zakupu zagwarantuje wam należyte bezpieczeństwo transakcji – zwłaszcza w świetle polskiego prawa.

 

redakcja