Ostatnia aktualizacja: 31 lipca 2017  •  

Raport Autotesto: Volvo S40 – amerykański sen o bezpieczeństwie czy może koszmar?

Home » Mocna historia » Raport Autotesto: Volvo S40 – amerykański sen o bezpieczeństwie czy może koszmar?
Czas czytania artykułu: 5 minut

 

Od ostatniego wpisu, kiedy dzieliliśmy się z Wami szczegółami jednego z raportów minęło już sporo czasu. Nie znaczy to jednak, że wszystko było w porządku podczas licznych ekspertyz, których się podejmowaliśmy przez ostatnie miesiące. Wręcz przeciwnie – nasi eksperci mieli pełne ręce roboty, jednak nad tym egzemplarzem nie mogliśmy przejść obojętnie. Dziś przedstawiamy Volvo S40, czyli perełkę z USA intuicyjnie kojarzoną również z wysokim standardem bezpieczeństwa.

Kilka słów o wersji i historii

Do podstawowych informacji, z jakimi warto się zapoznać przed dalszą lekturą należą między innymi:
– rocznik pojazdu (2005),
– pojemność silnika (atrakcyjnie mrucząca jednostka benzynowa 2.5 litra, pięciocylindrowa),
– ekonomiczne ulepszenie w postaci instalacji gazowej,
– moc silnika rzędu 220 KM,
– automatyczna skrzynia biegów,
– przebieg 166744 mil (czyli ok. 269 000 km).
Jak już wspomnieliśmy egzemplarz ten pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, gdzie został zarejestrowany w czerwcu 2005. Ciekawą informacją jest natomiast pierwsza rejestracja w naszym kraju, gdyż wypada ona na marzec… 2006 roku. Czyżby samochód ten trafił do Polski w niemal całkowicie nowym stanie?


Ocena zewnętrzna pojazdu

Pierwszym punktem naszego raportu jest zawsze ocena zewnętrzna pojazdu. Polega ona między innymi na dokładnym zmierzeniu powłoki lakierniczej oraz wielkości szczelin pomiędzy poszczególnymi elementami karoserii. Jakie wnioski można było wysnuć po tym etapie? Cóż… wbrew temu co twierdziło ogłoszenie samochód nosił ślady napraw blacharsko-lakierniczych, które dotyczyły większości elementów karoserii. Odkryliśmy również liczne ogniska korozji – na dachu, tylnych prawych drzwiach, prawym błotniku przednim. Idąc dalej tropem uszkodzeń dotarliśmy do wgnieceń na klapie bagażnika oraz masce, co nasz ekspert zinterpretował jako pozostałość po gradobiciu. Bezwypadkowość egzemplarza została uznana zatem za mit, tylko jak głęboko on sięga? Udało się nam to sprawdzić, lecz zanim o tym, przejdźmy do kolejnego punktu raportu.


Oględziny szyb, świateł, opon

Kolejnymi etapami naszej ekspertyzy zagłębiliśmy się w bardziej szczegółowe dane o stanie faktycznym oferowanego naszemu klientowi Volvo S40. Podczas sprawdzania szyb dowiedzieliśmy się od sprzedającego, że przednia była wymieniana, co też udało się nam potwierdzić. Pozostałe zaś zostały oznaczone rocznikiem 2004 – po sprawdzeniu okazało się, że faktycznie samochód ten był składany w czerwcu 2004 roku, co sugerowało, że są to szyby fabryczne… jednakże nie miały one nr seryjnych, a ich oznaczenia jasno sugerowały, iż pochodzą one z różnych krajów. Poza tym w naszym raporcie znalazły się również informacje o:
– prawidłowo działającym oświetleniu i przełącznikach służących do sterowania nim,
– różnych oponach na przedniej i tylnej osi (przednie wielosezonowe, tylne prawdopodobnie jeszcze z USA),
– nierównomiernym zużyciu ogumienia i sugesti wykonania sprawdzenia geometrii zawieszenia.


Silnik, wnętrze pojazdu, wyposażenie

Przyszła pora, by zajrzeć pod maskę. Pierwszym co rzuciło się w oczy naszego eksperta były ewidentne ślady demontażu przednich błotników, przednich elementów i maski – albo Volvo S40 miało wypadek, albo ktoś bardzo nie mógł sobie poradzić z dostaniem się do jego silnika podczas naprawy. Poza tym wszystkie elementy konstrukcyjne wydają się nie być naruszone, a sam motor nie wydaje dźwięków, które można by uznać za niepokojące. Jeśli zaś chodzi o wnętrze i wyposażenie to udało się nam ustalić, że:
– egzemplarz ten posiada rozwarstwione lusterko wsteczne,
– wszystkie siłowniki centralnego zamka funkcjonują prawidłowo poza tym w tylnych prawych drzwiach,
– występuje pęknięcie przedniego lewego klosza halogenu,
– czujnik parkowania czasem błędnie sygnalizuje przeszkodę, podczas gdy nic nie powinno uruchamiać jego działania,
– zużycie tapicerki pokrywa się z przebiegiem samochodu,
– fotele są zabrudzone (w przypadku siedziska kierowcy występuje rozdarcie),
– podsufitka, boczki drzwi, osłona boczna fotela kierowcy odstają.

Jazda próbna, sprawdzenie podwozia, diagnoza komputerowa

Zbliżając się do końca nasz ekspert miał coraz większe wrażenie, że samochód ten posiada jakąś burzliwą przeszłość, o której Sprzedający niekoniecznie chciał wiedzieć, a co dopiero informować potencjalnego Kupującego. Silnik jednak działał równo, auto trzymało się drogi, a skrzynia biegów w miarę płynnie dokonywała przełożeń. Test z hamowania wypadł o wiele gorzej, gdyż samochód ściągało na prawo, a hamulec ręczny okazał się bardzo wysłużony i niezbyt skuteczny. Co prawda instalacja gazowa znajdowała się w tym pojeździe, ale jej sterowniki zostały odłączone (właściciel tłumaczył to tym, że aktualnie pojazd ten nie jest przez niego zbyt często używany). Kolejne mankamenty wyszły na światło dzienne podczas ścieżki diagnostycznej: nierównomierne zużycie klocków i tarcz hamulcowych na przedniej osi, konieczność wymiany łączników stabilizatora przedniego, ślady oleju na misce olejowej.


Wnioski końcowe i… kurtyna?

Przyszła pora by opuścić kurtynę, a więc podsumować naszą ekspertyzę i zaprezentować Wam historię tego pojazdu, którą dostarczyło nam rozkodowanie nr VIN. Ale może po kolei… Licznik zachował oryginalne wskazanie, co można by zapisać na plus, jednak bezwypadkowość tego egzemplarza była mocno dyskusyjna, zwłaszcza, że nie posiadał on żadnej historii serwisowej. Sama naprawa wszystkich niesprawnych elementów, łącznie z polakierowaniem samochodu i zabezpieczeniem korozji kosztowała by naszego klienta dodatkowo przynajmniej 6000 zł, co przy cenie pojazdu na poziomie 17600 zł , jest 1/3 wartości auta. Dotychczasowe naprawy były robione dość mało profesjonalnie, więc należało się również spodziewać wad ukrytych, które mogły zostać ujawnione podczas późniejszej eksploatacji. A potem otrzymaliśmy raport z rozkodowania nr VIN… i aż uklękliśmy z wrażenia. Nie było już żadnych wątpliwości, że to auto nie było bezwypadkowe – zresztą sami zobaczcie (zdjęcia pochodzą z Aukcji Pojazdów Uszkodzonych w Stanach Zjednoczonych i były wykonane przy przebiegu 8464 km).

  

nprofit