Dzięki waszej satysfakcji i setkom ujawnionych niedopowiedzeń w ogłoszeniach sprzedaży samochodów używanych wciąż czerpiemy coraz to z nowszych pokładów energii i motywacji do dalszego działania. Pomoc osobom, które chcą kupić auto z drugiej ręki – a nie koniecznie znają się na tym, co należało by wcześniej sprawdzić – głęboko leży nam na sercu. Każda ekspertyza, której się podejmujemy, pokazuje zarówno, że i wy wybieracie bezpieczeństwo, jak i że bardzo często nasze doświadczenie, wiedza i umiejętności potrafią zamienić ekscytację w niedowierzanie z powodu wad ukrytych i przekłamań Sprzedającego. Oto kolejna porcja pułapek, których dzięki naszej diagnostyce udało się uniknąć naszym klientom. Życzymy ciekawej lektury – no i pouczającej.
Ford Galaxy – odrobinę zaniedbany
Rodzinny, przestronny, komfortowy, sprawdza się wyśmienicie na długich trasach, i jak twierdziło ogłoszenie zadbany, gdyż jednym z jego przymiotów jest atrakcyjny wygląd. W jego sylwetce można doszukać się nawet kilku usportowionych rysów, więc tym bardziej wydaje się on wart uwagi. Jeśli dodamy do tego młody rocznik oraz atrakcyjny przebieg powinien wyjść nam nienudny i już niedługo stanowiący dumę rodziny pojazd, ale czy tak było w tym przypadku? Nie do końca, gdyż:
– atrakcyjny wygląd deklarowany przez właściciela okazał się mitem,
– przeszłość serwisowa tego modelu okazała się bardzo niejasna (brak książki serwisowej oraz zawieszek pod maską),
– występowały wgniecenia i otarcia karoserii,
– samochód ten nie uchronił się w przeszłości przed poprawkami szpachlarskimi (i to na dużą skalę),
– wnętrze auta wydzielało bardzo niepokojący zapach, było brudne, zniszczone oraz nie uchroniło się przed pleśnią,
– egzemplarz ten nawet nie pochodził z Polski i nie został zarejestrowany, więc jazda próbna nie mogła się odbyć.
Najbardziej niepokojący był jednak już sam fakt, że aktualny właściciel Galaxy nawet nie towarzyszył naszemu ekspertowi podczas diagnostyki… Możliwe, że sam nie wierzył, że to co sprzedaje może kogoś zainteresować.
Audi A4 – dla handlarza wersja igła…
Sprawę tego czy zakupy w autokomisie są w ogóle warte zachodu i czy da się jeszcze znaleźć uczciwego handlarza, warto zostawić na inny wpis, gdyż mogło by się okazać, że wypływamy na zbyt szerokie wody, by wyłuszczyć wszystko dokładnie w zaledwie jednym akapicie. Zajmijmy się więc naszym klientem i jego prośbą o raport dla Audi A4 pierwszej generacji (naturalnie pochodzącego z auto-handlu). Pierwsze wrażenie było dobre, gdyż niemłody egzemplarz wyglądał na zadbany, pomimo swoich lat. Nasz rzeczoznawca podejrzewał jednak, że jest to ten typ „okazji”, który został przygotowany by „sprawiać dobre wrażenie” oraz ukryć to co już niedługo stanie się „dodatkowymi kosztami eksploatacyjnymi”. Pierwszym co udało się nam ustalić to obecność kolizji w historii tego auta, jednak jej naprawa została przeprowadzona fachowo. Poza tym udało się nam zdemaskować takie nieścisłości z ogłoszeniem jak:
– obecność szyb, z których ŻADNA nie była oryginalna (poważna kolizja, czy może tajfun?),
– 6 właścicieli, roczni 1999, pochodzenie niemieckie i tylko 190 000 km na liczniku,
– przygotowanie pod sprzedaż kokpitu, bagażnika, tapicerki, silnika, skrzyni biegów (to tak jakby wymienić prawie całe auto!),
– brak opłat celnych, a więc dodatkowe formalności dla kupującego oraz oczywiście brak możliwości wykonania jazdy próbnej,
– przeszłość i faktyczny stan, ukryty za tym co zostało wymienione niemożliwe do zdiagnozowania.
Ładny i za dobrą cenę, ale czy bezpieczny? My nie poleciliśmy tego egzemplarza.
Toyota Aygo – niewielka, ale groźna
Małe gabaryty idealnie wpasowują się w potrzeby osób, które przez większość czasu będą użytkować dany samochód w cyklu miejskim. Do tego grona zaliczyć można właśnie Toyotę Aygo, która w przypadku tej konkretnej ekspertyzy na życzenie klienta okazała się egzemplarzem młodym, a więc z definicji powinna być ona o wiele mniej wyeksploatowana przez chociażby czas. Wiemy jednak, że wyjątek potwierdza regułę… i to właśnie jest taka sytuacja. O co dokładnie chodziło? Cóż, z tego co udało się nam ustalić zadbany i niemal pachnący nowością pojazd posiadał:
– liczne naprawy blacharko lakiernicze (czyżby miasto było aż tak niebezpieczne?) przeprowadzone w bardzo niechlujny sposób,
– zużycie elementów wewnątrz pojazdu wydawało się dużo bardziej posunięte w czasie niż to powinno mieć miejsce w egzemplarzy mającym na liczniku zaledwie 44 000 km,
– prawdopodobnie wady ukryte, gdyż miły Sprzedający stanowczo odmówił naszemu ekspertowi możliwości kierowania podczas jazdy próbnej.
Zawsze zachęcamy do chłodnego podejścia do zakupu samochodu, gdyż jak widać na tym przykładzie mały przebieg i młody rocznik nie gwarantują zupełnie niczego – to w dzisiejszych czasach szykowania samochodów używanych pod handel mogą zapewnić jedynie salony i nowe egzemplarze, które są w naszych rękach od pierwszego kilometra na liczniku. Chętnie uchronimy was od ponadprogramowych wydatków, dlatego polecamy sprawdzenie auta przed zakupem oraz skorzystanie z naszej sieci ogólnopolskich ekspertów motoryzacyjnych – raport otrzymacie już w 24 h!